Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 16 października 2017

Nasze kochane oszustwa codzienne..

Nasze kochane oszustwa codzienne..
Kocham komputery, internet i wszelkie techniczne nowinki, ale jak zwykle mam swoje ale.. jeśli dany tekst piszę np. w Wordzie z czasem w innym edytorze to najczęściej im nowszy tym bardziej wie co ja powinienem zrobić.
Jedną z najczęściej wkurzających mnie poprawek jakie sugeruje nie tylko Word jest zamiana małej litery w słowie internet na dużą – czyli słowo to podkreśla mi komputer jako błąd. Aż takiego nabożnego stosunku do maszyny i urządzeń pokrewnych nie mam aby tytułować mój dostęp do widomości jako Internet. I tu „gest Kozakiewicza” jest na właściwym miejscu.
To tylko drobna dyrdymałka jakby się chciało powiedzieć używając słów mało znanych, ale tak naprawdę jesteśmy oszukiwani, a może w mniemaniu twórców tej metody naciągani, a może tylko niedoinformowani, a może tylko niedostatecznie rozliczeni?
Oto przykład. Wyjeżdżam ze stolicy na długie wakacje (emerytowi wszystko wolno) i nie ma mnie w domu niemal 4 miesiące. Oczywiście dom jest zadbany, kwiatki podlane, światełka prawie się nie używa. W miesiącu październiku analizujemy rachuneczki i stwierdzamy z niekłamaną satysfakcją, że nasze przypuszczenia są słuszne. Obliczono nam oczywiście prognozowane zużycie i jest ono mniej więcej na tym samym poziomie co w zimie ale już nie wiem czy zeszłego czy tego roku. Bez cienia zdenerwowania i pretensji bo przecież system to system , dzwonimy do Pani konsultantki i dowiadujemy się, że oczywiście przeliczą, sprawdzą i w ogóle jest bardzo miło. Po tygodniu, dwóch przychodzi nowy rachunek znacznie niższy i …nie wiadomo skąd wiadomość, że można poprosić (nie wiem czy nie za stosowną opłatą) o naliczanie należności prądowych według rzeczywistego zużycia, a nie prognoz długoterminowych.
Jeszcze będąc „pod prądem” uprzejmie donoszę, że sąsiadka moja mając awersję do piecyków gazowych kazała sobie dawno temu odłączyć ogrzewanie wody gazem i podłączyła termę elektryczną. Na początku roku podłączona nas do „gorącej” sieci miejskiej i terma okazała się zbędna, ale rachunki przychodziły te same. Zadzwoniła podała stan licznika i przechodzi na naliczanie faktyczne.
To samo z dostawcami gazu. Liczą „po staremu” a od lutego nikt w naszym bloku nie ma piecyka w łazience. Oni też „prognozują” dlatego warto p[powalczyć o rzeczywiste naliczenie zużycia, nawet jak bym musiał z latarką podczołgać się do licznika.
Oszustwa nasze codzienne to tysiące zalewających nas ofert i propozycji. Mistrzowskie są oferty rat dogodnych oferowane przez banki. Sklep informuje, że raty to „O” – zero procent. No może nie jest tak do końca, bo podobno kredyt trzeba ubezpieczyć, a to też kosztuje. Nie są to wielkie pieniądze, ale haczyk jest. Pożyczasz 500 oddajesz 550, byle szybko.

O tym co nam opowiadają politycy za pośrednictwem mediów i niektóre media z własnej koniunkturalnej potrzeby nie będę wspominał, bo te kłamstwa łykamy jako codzienny folklor naszych czasów. Czasem tylko chcemy się schylić po kamień, bo czara goryczy się przelewa. A jednak przelewa się i przelewa i chyba dużo można wytrzymać, ale czasem wrzód się wchłania, a czasem pęka. To jednak wrzód i nie koniecznie na dupie.