Szukaj na tym blogu

niedziela, 5 lutego 2017

Pożegnania wcale nie muszą być smutne.

Na swoim Facebooku i w pierwszym wpisie poniżej napisałem małe pożegnanie czyli o zamknięciu stroniczek pod tytułem zapiecek.com. Wyszło to nieco jak marsz pogrzebowy, a właściwie to po prostu od czasu do czasu trzeba porządki robić w śmietnikowym nieco internecie, tak jak w domu, w czasie remontu. Domowe rewolucje kuchenno-pokojowe (i oczekiwanie na remont łazienki) niewątpliwie zainspirowały moje porządki. Jak się to mawia czasem o psie i kocie - oddać „w dobre ręce” znaczyło u mnie oddanie stron stare-miasto.com – stowarzyszeniu przedsiębiorców ze Starego Miasta i strony zapiecek.com – właścicielowi restauracji „Zapiecek”.
Dziś też dwa rozstania i to bez łez i wzdychań. Przez lata korzystałem z programu Draco Organizer czyli tzw. PIM’a (Personal Information Manager), ba nawet w porywie sympatii do tego dzieła zakupiłem wersję profesjonalną (czym się różniła od podstawowej już nie pamiętam). Niestety właściciel na maile nie odpowiada, program siada, wiadomości np. pogodowych nie wyświetla i w ogóle „a kysz”. Ponieważ z czasów „owocnej” działalności na niwie handlu, reklamy i promocji wzajemnej pozostało mi kilka adresów mailowych, które dla przyzwoitości trzeba czasem sprawdzić – przesiadłem się na program który kusił mnie od dawna. Chyba największy konkurent Gmaila to właśnie The Bat. 30 dni mam na wersję testową, a po dwóch godzinach konfigurowania kont pocztowych – zapłaciłem za wersję domową i czekam na klucz licencyjny.    

To samo z moim pisaniem blogowym. Jako zdeklarowany gaduła, wodolej i zapoznany grafoman nie raz byłem lekko trącany łokciem, że moje stanowczo za długie teksty na Facebooku nie są czytane bo nikomu się nie chce. Po pierwsze racja, po drugie jak się komu nie chce to niech nie czyta, a jak kto musi to (jak ja) w sobie nie zdusi, jeno pisać musi. Amen. Zawsze lubiłem słowne przekomarzania i zabawę językiem nie tylko na stronach internetowych, bo zawsze to lepiej jak lać w mordę, a może raczej dostawać „po uszach”. 

Tak więc zamykam mój lef.blox.pl czyli już drugi blog po zapieckowym dzienniku-nocniku, blog prowadzony niemal przed 7 lat z coraz większymi przerwami. Czasem pisało się z niewielkim wspomaganiem (piwo pod ręką, to zawsze lepsze, jak marycha co podobno tylko lecznicza rozśmiesza i koi właściwie) plącząc myśli biegnące szybciej jak zdania wystukiwane na klawiaturze. Czasem pisało się bo naród czekał spragniony, a najchętniej wtedy, kiedy coś mnie rozśmieszyło i zadziwiło i niech tak zostanie.  Pobawię się trochę bo wiek stosowny aby i do piaskownicy wrócić skoro dziadkom śliniak przynależny bardziej jak dziewczyna z Playboya. Dlatego śmieszą mnie też inne dziadki, które poczucia humoru nie mają i dlatego muszą się bawić w politykę. Co widać i słychać, i czuć.

Zatem zaczynamy, natchnienie i "śliczne" rymy niżej (Tygodnik Ilustrowany listopad 1867 r.)





1 komentarz:

  1. Ja miałam kłopoty, żeby zadomowić się na Blogspocie, ale teraz nie chciałabym wrócić na Blox (choć pewnie trochę czytelników straciłam). Mam nadzieje, że zadomowisz to się na dobre. Wpisuje Cie na swoja stronę i będę regularnie odwiedzać.

    OdpowiedzUsuń