Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 6 lutego 2017

Filmowo ...z Michaliną Wisłocką w tle

… czy masz Pan chwilkę czasu?
- Mam.
- To idź Pan sobie do kina na jakiś film co Pan jeszcze nie byłeś.
Chcę obejrzeć: - „Sztukę kochania” i „Powidoki”
Widziałem dopiero co: Jackie. Film dobry (6,3 w notowaniach Filmweb), ale wydał mi się ogromnie smutny ponieważ pokazuje tylko niewielki fragment życia najsławniejszej Pierwszej Damy USA czyli Jacqueline Kennedy. To zamach na prezydenta, jego śmierć, przygotowania do pogrzebu i rozpacz, determinacja i ból wdowy (Natalie Portman w niezwykle trudnej roli).       

Nie na moje nerwy. A co jest na moje nerwy? Oto jest pytanie! Może „Amerykańska sielanka” (6,2)? Niby notowania nieco niższe, a film nieźle wkurzający i zajmujący zarazem (poczytajcie recenzje) i bardziej poruszający jak „Jackie”. W każdym razie do Ameryki się nie wybieram nawet wirtualnie i literacko przenosząc się w czasy odkrywania tego kraju przez Wańkowicza.
Co chcę zobaczyć? Jasne najpierw „Sztukę kochania” w reż. Marii Sadowskiej, bo jest też film z 1989 roku pod tym samym tytułem w reż. Jacka Bromskiego. Oba traktują o seksuologach choć jeden ma być biografią Michaliny Wisłockiej, drugi komedią z Piotrem Machalicą w roli głównej.

„Powidoki” czyli ostatni film Andrzeja Wajdy to lektura obowiązkowa z uwagi na twórcę, choć nie jestem do końca pewien czy losy malarza Władysława Strzemińskiego muszą mnie zafrapować. Nawiasem mówiąc to „Powidoki” kojarzyły mi się zawsze z felietonami Marka Nowakowskiego, którego lubiłem za jego pierwsze niewielkie powieści jak „Benek kwiaciarz”, „Ten stary złodziej” i inne głównie z lat 60-tych i 70-tych.

Wracając do „Sztuki kochania” to pora na osobistą refleksję najpierw o tej książce i oczywiście o Michalinie Wisłockiej także (choć od tej wspaniałej kobiety powinienem zacząć). To że czytał każdy przyjmujemy niemal za pewnik sądząc po milionowych nakładach. Książkę tą znalazłem kiedyś w pewnej bibliotece przykościelnej (odsprzedawali książki podarowane przez wiernych – co z resztą majątku zapisanego na kościół - nie wiem) i drugie też „kościelne”  odkrycie na pewnej podwarszawskiej parafii w bibliotece likwidowanej częściowo przez tamtejszego proboszcza. Z wizyty tej (kupowałem książki w domu klienta) zapamiętałem doskonały wiejski rosół podawany przez gospodynię o niezwykle rubensowskich kształtach, której uśmiech z rumianej buzi nie schodził (w końcu przyjechało 2 przystojniaków, a proboszcz już nieco stary i nieco kwadratowy).

Michalinę Wisłocką poznałem osobiście na Zapiecku handlując tam na stoisku z klasyką i varsavianami. Mieszkała tuż obok bo na Rycerskiej i często wracając ze spaceru (zakupów) zatrzymywała się koło mnie, …opieprzając mnie często. Oczywiście z uśmiechem sztorcowała mnie za brak czapki szczególnie w upalne dni. Mówiła zawsze, że wszystko mi z tej głowy wyparuje jak nie założę czegoś na łepetynę. Sama zawsze chodziła w chustce czasem zawiązanej jak turban. Pani Michalina zaprosiła mnie kiedyś do domu (w starym dzienniku-nocniku muszę poszukać kiedy to było), a właściwie do malutkiego mieszkanka (wchodziło się przez podwórko od Piekarskiej jeśli dobrze pamiętam) – chciała się pozbyć kilku książek i pogadać. Czy kupiłem cokolwiek nie pamiętam, raczej nie, zapamiętałem za to jej plany dotyczące mieszkania. Chciała się przenieść do Domu Opieki, aby to mieszkanie zostawić córce, czy siostrzenicy (nie jestem pewien) – ważny był dla Niej argument, że mieszkanie młodym bardziej jest potrzebne jak Jej.
Z naszych spotkań przy stoisku (Pani z jamnikiem?) pamiętam jeszcze jak mi opowiadała o tym, że bez przerwy proszona jest o jakieś nowe wywiady. I wcale Ją nie pytają o edukację seksualną, poglądy itp. tylko o jej życie osobiste, oczywiście życie seksualne. Jej odpowiedź była krótka i rzeczowa – Jestem stara baba i nie zawracajcie mi głowy bzdurami bo już tej babie dawno zarosło.

Muszę na zakończenie zacytować fragment dyskusji prowadzonej na stronach Salonu24 w związku z wywiadem tam opublikowanym (rozmowa Marka Różyckiego jr z Panią Michaliną);
„…
Michalina Wisłocka nie umiała żyć. Wszystkie honoraria i tantiemy z książek - przekazywała córce. Doradzała setkom kobiet nie biorąc przez całe życie ani grosza za konsultacje, a była przecież ginekologiem, cytologiem, seksuologiem, położnikiem! Na starość nie stać ją było nawet na dochodzącą opiekunkę! Nawet oszczędzała na telefonie... Raz jeden w życiu pozwoliła sobie na luksus podróży dookoła świata - naszym Batorym, już pociętym na żyletki. Ale nawet i w tę podróż zabrała ze sobą wnuka... Michalina powinna mieć choć odrobinę egoizmu, tak powszechnego obecnie...!”

No a jak Pan nie masz chwilki czasu na kino, to poczytaj sobie Pan „Sztukę kochania” - może to nie tylko o seksie, a może o wzajemnych przyjaznych relacjach. No nie, zaraz będzie o polityce. Zamykam temat.

 

1 komentarz:

  1. Egoizm, jak sam wspomniałeś, jest powszechny obecnie. Michalina Wisłocka szczęśliwie nie była dzisiejsza. Chwała jej za to!

    OdpowiedzUsuń